Polub nas na Facebooku

Encyklopedia

Sati

„Jest młodą łanią, delikatnym pąkiem boskiego kwiatu.
Lub świeżym pachnącym miodem, lub piękną gałązką młodego kora­lowca pod powierzchnią morskiej fali.
Lub pierwszym przebłyskiem promieni księżyca.
Lub maleńkim łukiem, na którym ćwiczył Kupidyn”.
Sekkizhar w Perijapuranam

Daksza udał się do swej pustelni, a Brahma poprosił go, by się ożenił i płodził dzieci. Świat był bowiem wtedy smutnym pustkowiem. Daksza ożenił się z Asikni i Wirini. Wirini dała mu wielu synów, których wysłał na zachód, aby podjęli się dzieła zaludnienia świata. Synowie dotarli do słynnego jeziora Narajana Sara. Kiedy dotknęli świętych wód jeziora, zostali odmienieni – porzucili myśl o zaludnianiu świata i postanowili odprawiać pokuty. Usłyszał o tym mędrzec Narada, który przybył do synów Dakszy, by umocnić ich w postanowieniu szukania objawienia. Rozumni synowie porzucili misję ojca i wstąpili na drogę jogi.

Wieść o losie synów dotarła do Dakszy. On zaś, niezrażony niepo­wodzeniem, spłodził tysiąc synów w łonie Asikni. Kiedy synowie dorośli, udali się śladem braci nad jezioro Narajana. Po dotknięciu jego wód ich świadomość zmieniła się tak jak świadomość ich braci. Wykorzystał ten fakt Narada i poradził synom Dakszy, by zamiast żon poszukali Najwyższego. Jego słowa pchnęły i tych młodzieńców na ścieżkę jogi.

Dakszę bardzo zasmuciła utrata wspaniałych synów i skierował swą złość na Naradę: „Dlatego że zamieniłeś mych synów w bezdomnych włóczęgów poszukujących Boga, sam nigdy nie będziesz miał domu. Jeżeli zatrzymasz się w jednym miejscu na dłużej niż kilka godzin, twoja głowa pęknie. Przeklinam cię, byś został kosmicznym wędrownikiem, który nigdy nie zazna spoczynku w jednym miejscu”.

Klątwa nie zrobiła wrażenia na Naradzie. Podziękował nawet za nią Dakszy. Klątwa gwarantowała, że będzie nieustannie przemierzał wszechświat, głosząc chwałę Pana Wisznu na swej lutni, czyli robić to, co naprawdę lubił. Zdarzenie to pokazuje, że wielbiciele Pana Wisznu zachowują spokój w każdej sytuacji i nie wybuchają gniewem, kiedy ktoś ich krzywdzi.

Po utracie synów Daksza postanowił spłodzić córki, które – jak mniemał – nie pójdą w ślady jego synów. Spłodził sześćdziesiąt córek. Gdy tylko dorosły, wydał je za mąż. Dziesięć z nich poślubił Dharma, pan odwiecznego Prawa, trzynaście – mędrzec Kaśjapa, a dwadzieścia siedem – Ćandra-księżyc. Pozostałe córki poślubiły innych znamieni­tych mężów, a ich potomstwo stopniowo zaludniało świat.

Pewnego razu doszło do konfliktu między Dakszą a jego zięciem Ćandrą. Jak zobaczymy, nie był to ostatni taki przypadek. Ćandra miał dwadzieścia siedem żon, z których każda była gwiazdą na niebie, ale wyraźnie faworyzował najjaśniejszą z nich – Rohini. Pozostałe żony poskarżyły się swemu ojcu, a on przeklął Ćandrę, że jego ciało zblednie i w końcu zaniknie. Tak więc Księżyc słabł z każdym dniem. Przerażony pospieszył do Wisznu, który poradził mu udać się do naj­lepszego lekarza – Wajdjanatha-Śiwy. Lekarz ów przechowywał święte ziele – somę (stąd imię Śiwy – Somnatha). Śiwa wyleczył Ćandrę, ale kiedy ten wrócił do swej siedziby, przypadłość wróciła. Powtarzało się to kilkakrotnie, aż Ćandra poprosił Śiwę, by wyleczył go trwale. Pan zgodził się i umieścił Ćandrę w swych włosach. Od tamtej pory półksiężyc – ćandrakala – zdobi loki Śiwy. W ten sposób Pan zyskał imię Ćandraśekhara. Daksza nie mógł wybaczyć Śiwie uratowania tego, którego on sam obrzucił klątwą. Przypomniał sobie obietnicę Bo­gini Durgi, że przyjdzie na świat jako jego córka. Dlatego razem ze swą żoną Wirini wykonali oczyszczające obrzęty, aby przywołać Boginię. Durga dotrzymała słowa. W chwili Jej narodzin z nieba padał łagodny deszcz z wody i kwiatów. Durga najpierw ukazała rodzicom swą boską postać, a następnie przemieniła się w niemowlę i zapłakała, jak zwykłe dziecko. Zwano Ją Sati, gdyż najchętniej rysowała wizerunki Śiwy, którego przecież nie widziała od chwili narodzin.

Pewnego dnia Brahma razem z mędrcem Naradą przybyli do domu Dakszy i powiedzieli Sati, że jej pragnienie poślubienia Śiwy się spełni. Sati oznajmiła wtedy matce, że przez rok będzie odprawiać pokuty, aby zapewnić sobie przychylność Śiwy.

Jak powiedziała, tak uczyniła. Wielbiła Śiwę na różne sposoby, nawet jeśli pokuty przynosiły udrękę Jej ciału. Zakończyła swe praktyki po roku, usiadła i skupiła się na wszechmiłosiernym Panu. Podobnie wzniosłego stanu oddania nie udało się osiągnąć największym mędrcom po wielu latach ascezy. Dlatego teraz odwiedzali Sati, by się Jej pokłonić. Mędrcy błagali Pana Wisznu, aby wstawił się u Śiwy za Sati, a następnie wspólnie – z Wisznu i Brahmą – udali się na szczyt Kajlasa do Pana Śiwy. Wysławiali Śiwę, a On poprosił gości o wyja­wienie swej prośby. Wtedy wszyscy poczęli błagać Pana Śiwę, aby przyjął Sati za żonę, tak jak Wisznu przyjął Lakszmi, a Brahma Saras­wati.

Śiwa odpowiedział: „O bogowie! Tylko osoba, której brak wiedzy, pragnie małżeństwa. To wielka niewola, a Ja jestem joginem i nieus­tannie smakuję szczęście atmana. Zajmuję się ascezą i świat nic mnie nie obchodzi. Po co miałbym więc się żenić? Do tego przyjaźnię się z duchami i goblinami, przebywam w płonących krematoriach. Me ciało pokrywa popiół ze spalonych ciał, mymi ozdobami są węże i jaszczurki. Która kobieta chciałaby Mnie poślubić?”.

Bogowie jednak nie rezygnowali. Próbowali przekonać Śiwę, że po­winien się ożenić dla dobra świata. Śiwa uśmiechnął się i powiedział: „Niech tak będzie. Nigdy nie odmawiam swym wielbicielom. Ożenię się, ale tylko z wyjątkową kobietą. Ja jestem joginem, a ona będzie musiała być joginką. Kiedy jej zapragnę, ona będzie musiała mnie zadowolić. Kiedy pogrążę się w samadhi, nie będzie mogła zbliżyć się do mnie, gdyż spłonie w ogniu mej jogi. Jeśli zwątpi w me słowa, porzucę ją. Zastanów się, Brahmo, i powiedz, czy znajdziesz taką kobietę w całym twoim stworzeniu?”.

Brahmę ucieszyły te słowa: „Zaiste, Panie, taka kobieta urodziła się jako córka Dakszy. Ma na imię Sati i jest dla Ciebie idealną partnerką. W tej chwili odprawia srogie pokuty, żeby móc Cię poślubić. Jest Ona tą samą Boginią Matką, która przyjęła postać Lakszmi i Saraswati”. Również Wisznu chwalił Sati i nalegał, by Śiwa przychylił się do prośby bogów. Pan Śiwa się zgodził.

Ósmego dnia przybywającego księżyca w miesiącu Aswini dobiegał końca ostatni post Sati, który kończył zarazem Jej roczny cykl wielbie­nia Śiwy. Siedziała w lesie, zatopiona w medytacji o Jego postaci, kiedy Pan pojawił się przed nią osobiście. Przybrał wspaniałą postać o pięciu twarzach, trzech oczach i półksiężycem wplecionym w swe włosy. Pan dzierżył trójząb i bęben. Z Jego twarzy bił blask i Sati led­wie Go widziała. Spuściła wstydliwie wzrok i uklękła przed Nim.

Mimo iż wiedział, czego pragnęła, poprosił, by śmiało wyjawiła swe życzenie. Onieśmielona Sati nie mogła jednak wydobyć z siebie słowa. Wtedy Pan ponowił swą prośbę i w końcu Sati wyszeptała: „O Panie, dlaczego igrasz ze mną? Wiesz, czego chcę – poślubić tego, który posiadł moje serce!”.

Ledwie skończyła, a Pan odpowiedział: „Zaprawdę, powinnaś zostać moją żoną, o Sati!”. Na te słowa Sati zaniemówiła ze szczęścia, a na Jej obliczu pojawił się promienny uśmiech. Kiedy Śiwa spoglądał czule na Jej fascynującą postać, nawet Jego skamieniałe w rygorach ascezy serce topniało w ogniu miłości. W końcu Sati przemówiła: „O Panie, bądź tak łaskaw i poproś mego ojca zgodnie ze zwyczajem o moją rękę”. Śiwa zgodził się, a Sati uradowana wróciła do pałacu swych rodziców. Przyjaciółki zdążyły donieść Wirini, że Śiwa obdarzył jej córkę błogosławieństwem, dla którego odprawiała pokuty. Wieść ucieszyła oboje rodziców. Właśnie zastanawiali się, co zrobić dalej, gdy stanął przed nimi Brahma ze swą żoną Saraswati. Brahma przybył na prośbę Śiwy, który chciał, by to Stwórca poprosił Dakszę o rękę córki. Brahma rzekł: „O Dakszo! Spełniło się to, czego wszyscy tak bardzo pragnęliśmy. Ten, którego nie zdołały przeszyć strzały Kamy, został pojmany przez Twą córkę Sati. Wielki Pan porzucił medytację o Atma­nie i myśli teraz jedynie o Sati. Pozwól więc, że powiadomię Śiwę o twej przychylności”.

Daksza chętnie zgodził się na ślub. Brahma udał się więc do Śiwy, który pełen obaw oczekiwał wieści. Gdy Brahma przekazał mu dobrą wiadomość, serce Śiwy rozpromieniało. Kiedy wielbiciel oddaje Panu swe serce, Pan równie gorliwie chce oddać swe serce wielbicielowi. Dlatego Pan Śiwa niezwłocznie zwołał swych groźnie wyglądających towarzyszy, poprosił Brahmę oraz mędrców, by przyłączyli się do Niego i wyruszył do pałacu Dakszy.

W niedzielę, podczas jasnej połówki miesiąca Ćajtra, Pan Śiwa, w towarzystwie Brahmy, Wisznu i wszystkich świątobliwych mędrców oraz swoich ganów, wkroczył do królestwa Dakszy. Pan młody był odziany w skórę słonia i tygrysa, miał zmierzwione długie włosy, w których jaśniał półksiężyc, a wokół szyi owinął mu się wąż.

Daksza i Wirini powitali gości bardzo serdecznie. Ceremonię zaślubin przeprowadził Brahma. Tak połączyli się Śiwa i Sati – idealna para. Śiwa mocno uścisnął drżącą rękę Sati i oprowadził ją trzy razy wokół świętego ognia. Gdy ceremonia się skończyła, Śiwa dosiadł byka Nandi, posadził Sati przed sobą i się oddalił. Boskiej parze przez część drogi towarzyszyli wszyscy bogowie, jednak do samej siedziby – pośród szczytów Himalajów – odprowadzili małżonków tylko gano­wie.

Om Namaśiwaja!

„Złóżmy pokłony zamieszkującemu góry, obecnemu we wszystkich stworzeniach.
Złóżmy pokłony Temu, którego łuk razi gradem strzał spoza chmur.
Złóżmy pokłony niskiemu i pięknemu.
Złóżmy pokłony przedwiecznemu, który istnieje poza czasem, prze­strzenią i materią. Złóżmy pokłony szacownemu przodkowi,
który wyłania się z modlitw”.
Śri Rudri, Jadźurweda

„Nieprzywiązany, nieprzywiązany, nieprzywiązany jestem – do ciała, umysłu i rozumu,
Ja samotnie i niezmiennie trwam w postaci świadomości i szczęścia.
Jestem zawsze nieskalany i wolny, nieodmienny w kształcie i naturze.
Jestem pełnią, jedynym bytem, niezmiennym.
Jestem wieczny i nieograniczony,
stały i nieporuszony.
Nie istnieje nic poza Mną,
niezmiennym w postaci świadomości i szczęścia”.
Dasaśloki, Adi Śankaraćarja