Polub nas na Facebooku

Encyklopedia

Kartikeja

„Kłaniam się Subramanji, synowi Śiwy, dowódcy bogów,
o sześciu twarzach, ozdobionemu pastą sandałową,
który ma pawia za wierzchowca”.
Subramanja Pańćaratnam

Stwarzanie i rozpad leżą na przeciwnych biegunach życia. Dopełniają się i bez nich życie nie byłoby kompletne. Życie opiera się bowiem na przeciwieństwach. Należy uznać ten fakt, aby móc w pełni zrozumieć i docenić życie. Tak jak, aby móc doświadczyć w pełni światła, trzeba wpierw doświadczyć ciemności.

Purany poświęcają sporo miejsca wojnom między bogami a demo­nami – dewami i asurami. Dewowie są stworzeniami światła, a asuro­wie – ciemności. Odmienne role, jakie im przypadły, prowadzą do ciągłych konfliktów. Przy czym wygrana przypada raz jednym, raz drugim. Taka zmienność jest źródłem dynamiki, która podtrzymuje trwanie tego kosmosu przeciwieństw. Modlitwy i ofiary sprawowane przez ludzi podtrzymują moc bogów. Tym samym pomagają utrzymać kosmiczną równowagę między dobrem a złem. Zdarza się jednak, że kiedy świat przechodzi przez szczególnie zły okres, a zło w ludziach przeważa nad dobrem, rodzą się wyjątkowo potężne demony. W ta­kich momentach bogowie zwracają się o pomoc do Wisznu lub Śiwy. Nie mają oni bezpośredniego dostępu do tych kosmicznych Istot. Potrzebują pośrednictwa stworzyciela Brahmy. Demon Taraka urodził się właśnie w takim okresie dominacji zła we wszechświecie. Był wyjątkowo potężny i bogom nie udało się go pokonać. Jak już wspomnieliśmy, zwrócili się oni o pomoc do Brahmy, który z kolei zwrócił się do Wisznu. W konsekwencji doszło do związku Śiwy z Parwati, z którego miał narodzić się zabójca demona. Związek boskiej pary nie przynosił jednak potomstwa. Dlatego bogowie, z Wisznu na czele, raz jeszcze stawili się na wzgórzu Kajlasa, by błagać Śiwę o poczęcie syna.

Ganowie, którzy strzegli wejścia do jaskini Pana, zatrzymali bogów. Śiwa i Parwati, od wieków zatopieni w kosmicznym szczęściu, byli nieświadomi upływającego czasu. W końcu Parwati przebudziła się z tego stanu. Przez głowę przemknęła jej myśl o poczęciu syna z Śiwą. Pan dostrzegł pragnienie żony i był gotów je spełnić. Właśnie wtedy zjawili się bogowie. Śiwa wyszedł na zewnątrz, a kiedy usłyszał, po co przyszli, uronił nasienie, które dojrzewało w Nim od bardzo dawna. Ognisty płyn upadł na ziemię. Ziemia, nie mogąc znieść żaru, błagała Agniego, boga ognia, o ratunek. Agni przybrał postać gołębia i połknął nasienie.

Nie widziała tego Parwati, która została w jaskini. Kiedy w końcu wyszła z niej i zobaczyła, co zaszło, przeklęła bogów: „O samolubni! Dbacie tylko o swoje sprawy i nie obchodzą was inni. Przez was me łono jest puste. Niech zatem i wasze żony pozostaną bezdzietne!”.

Agni szybko poczuł, że on też nie jest w stanie utrzymać potężnego nasienia. Upuścił je więc w Himalajach na lodowiec, by ostygło. Żar nasienia nie słabł, dlatego Himawan, król gór, umieścił je w Gandze. Rzeka przeniosła nasienie na brzeg i złożyła na kępie trawy. Tak oto trawa stała się łonem, żywiącym płód, a szóstego dnia jasnej połowy miesiąca margaśirsza urodził się syn Śiwy, jasny niczym płomień. Na jego cześć bogowie grali niebiańską muzykę, a na świat posypał się deszcz kwiatów.

Dziecko znalazł wielki mędrzec Wiśwamitra i zdumiał się jego blaskiem. Zrozumiał, że dziecko przywiodło go do siebie, aby odprawił obrzęd oczyszczenia. Obrządek ten ma pierwszorzędne znaczenie dla dobra dziecka i należy go odprawić zaraz po urodzeniu. Mędrzec odebrał mentalnie prośbę dziecka i zrobił, co należało. Malec dał mu z wdzięczności błogosławieństwo, że zasłynie jako brahma­ryszi – mędrzec władający mocą Brahmy. Wiśwamitra spytał dziecko o rodziców, a ono odpowiedziało, by nazywał je Guha – tajemniczym i nie wyjawiał prawdy o jego narodzinach. Chłopca miano też zwać Sa­rabahu – urodzonym wśród trzcin.

Wkrótce na miejscu zdarzenia pojawił się Agni. Rozpoznał w dziecku swego syna, którego trzymał krótko w sobie. Podarował mu włócznię, która stała się osobistą bronią Guhy. W ten sposób zyskał on kolejne imię – Welajudha (ten, który dzierży włócznię). Po Agnim zaś zwano go – Pawakatmadźa (synem ognia).

Tymczasem na Ziemię zstąpiło sześć niewiast zwanych Krittikami, tworzących konstelację Plejad. Zachwyciły się one urodą Guhy. Każda chciała się nim zająć i poczęły się kłócić, która pierwsza go nakarmi. Chłopiec wiedział, co jest przyczyną kłótni, dlatego przybrał sześć twarzy i pozwolił nakarmić się jednocześnie każdej z kobiet. Tak zyskał imię Śanmukha (Sześcioustego). Krittiki zabrały go ze sobą i opiekowały się nim troskliwie. Przybrane matki nazwały swego syna Kartikeją, od swego własnego nazwiska. Chłopiec był dla nich najdroższym skarbem, którego – w swej miłości – ani na chwilę nie spuszczały z oczu.

Kiedy Krittiki zajmowały się Kartikeją, Parwati wymogła na Śiwie, żeby dowiedział się, co stało się z Jego nasieniem. Wiedziała bowiem, iż nasienia Pana nie można było zniszczyć. Śiwa zlecił poszukiwania bogom, a wtedy Agni przyznał się, że połknął nasienie, kiedy ziemia nie mogła dłużej znieść jego żaru. Potem jednak trafiło ono na górski lodowiec, dalej do Gangi i w nadbrzeżne zarośla. Ciąg dalszy dopowiedział Waju, bóg wiatru. Wyznał Parwati, że dziecko zabrały Krittiki. Dlatego Śiwa wysłał do nich swych ganów. Ich oddział otoczył dom bogiń, które wystraszyły się na widok dziwacznych stworzeń. Błagały więc Kartikeję o ratunek. Syn uspokoił je i stanął do walki z instruzami. Wtedy jednak Nandi, dowódca ganów, wyjawił historię jego życia. Na koniec poprosił Kartikeję, by wrócił do Śiwy, Parwati i bogów, wszyscy bowiem długo na niego czekali. Kartikeja pożegnał się ze swoimi przybranymi matkami, dosiadł Nandiego i odjechał na Kaj­lasa. Przywitał go tłum niebian. Wszyscy byli pod wrażeniem jego urody – złotawej karnacji, bijącego od niego blasku i aureoli nad głową. Śiwa i Parwati czule objęli syna. Następnie Parwati wzięła go na kolana i nakarmiła z piersi. Kiedy skończyła, wziął go Śiwa, a syn zaczął bawić się wężami, które wiły się wokół Jego szyi.

Bogowie nalegali, by Śiwa ukoronował chłopca. Ojciec posadził go więc na tronie z klejnotów, a kapłani rozpoczęli ceremonię. Wniesiono dzbany z wodą ze świętych rzek, bramini poświęcili wodę mantrami i obmyli nią głowę Kartikeji. Brahma odprawił obrzęd upanajanam. Dał chłopcu świętą nić, dzbanek, niezwyciężoną strzałę brahmastrę oraz mantrę gajatri. Obdarzył go także pełną wiedzą z Wed.

Wisznu podarował chłopcu koronę, bransolety i swoją girlandę z leśnych kwiatów. Śiwa dał mu trójząb, łuk pinaka, topór i pocisk paśupata. Indra, król pomniejszych bogów, dał chłopcu błyskawicę oraz królewskiego słonia. Waruna, władca wód, podarował mu biały królewski baldachim oraz naszyjnik z klejnotów. Surja, bóg słońca, podarował mu rydwan szybki jak myśl oraz niezniszczalną zbroję. Ćandra, bóg księżyca, sprezentował chłopcu czarę z niebiańskim nek­tarem. Strażnik Kubera dał mu maczugę, a Kama – oręż miłości. Par­wati pobłogosławiła syna wszelką mocą i pomyślnością, a Lakszmi, bogini bogactw, podarowała mu skarby niebios. Sawitri, bogini nad­naturalnych mocy, obdarzyła chłopca wiedzą o tych mocach. Kartikeja dostał jeszcze potężnego koguta, który stał się jego znakiem rozpoz­nawczym i wizerunkiem na fladze, oraz pawia, który miał mu służyć za wierzchowca.

Hojne dary rodziców i bogów uczyniły Kartikeję nadzwyczaj potężnym. Był teraz gotów walczyć z Taraką. Śiwa mianował syna dowódcą armii bogów, który zyskał w ten sposób miano Dewasena­pathiego. Kartikeja poprowadził swe wojska do krainy demonów, gdzie czoła stawiła mu armia dowodzona przez samego Tarakę. Pierwszy zaatakował demona Wirabhadra, dowódca ganów. Po zaciętej walce został jednak pokonany. Kolejnym przeciwnikiem Ta­raki był Indra, który również poniósł klęskę. Taki sam los spotkał pozostałych bogów. Kiedy do walki z demonem szykował się Wisznu, powstrzymał go Brahma. Przypomniał Panu, że los demona spoczywa w rękach Kartikeji. Syn Śiwy stanął więc naprzeciwko Taraki. Przeciw­nicy natarli na siebie niczym rozjuszone byki. Gdy mocowali się ze sobą, wiatr wstrzymał oddech, słońce pociemniało, a ziemia się zatrzęsła. Kiedy przyszedł czas na Tarakę, Kartikeja przebił jego pierś włócznią, a demon upadł na oczach wstrząśniętych żołnierzy. Wtedy jego armia rozpierzchła się. Na polu bitwy pojawili się Śiwa z Parwati, żeby pogratulować synowi. Cały świat odetchnął z ulgą.

Jednym ze zbiegłych demonów był Bana. Zagroził on górze Kraunća, która zwróciła się o pomoc do Kartikeji. Demon skończył żywot jak jego wódz. Kartikeja zaś dla upamiętnienia zagłady asurów wyświęcił trzy lingi Śiwy. Potężny wódz bogów uwolnił też Kumudę, syna węży, z niewoli demona Pralamby. Kartikeja swymi czynami zaskarbił sobie wdzięczność bogów, którzy teraz odprowadzili go do siedziby ojca. Powitali go uszczęśliwieni rodzice, a on pozostał u nich przez dłuższy czas.

Osobowość Kartikeji jest złożona. Przyszedł na świat, aby zniszczyć demoniczne siły tego świata. Dlatego musiał narodzić się z nasienia Śiwy, który uosabia niszczący aspekt Trójcy. Nasienie zahartowało się w ogniu i lodzie oraz oczyściło w wodach Gangi. Dziecko zostało wy­karmione przez niebiańską konstelację sześciu Krittik. Sześć twarzy Kartikeji odpowiada sześciu porom roku, jest więc on panem Czasu. Żywił się mlekiem niebiańskich kobiet, które przekazały mu moc swych niebiańskich ciał. Ma za swą broń włócznię, którą rozpędza zastępy demonów. Jego „wierzchowcem” jest paw, ptak znany z próżności. Kartikeja jest wiecznie młody i niewiarygodnie piękny, ale opanował swą próżność, gdyż jej dosiada. Ma za herb koguta – stworzenie, które symbolizuje męskość i arogancję. Człowiek, który jest silny i piękny, lecz przy tym panuje nad sobą, nie chełpi się ani swą siłą, ani urodą. Trwa on nieustannie w szczęściu Najwyższego. Karti­keja poślubił kobietę z leśnego plemienia, gdyż dla niego wszyscy ludzie są jednakowi. W nagrodę król bogów oddał mu swą córkę za żonę. Niebiosa bowiem odwdzięczają się temu, kto wznosi się ponad złudny powab urody i siły, i kto skupia się wyłącznie na Najwyższej Prawdzie – źródle, z którego wszyscy pochodzimy.

Om Namaśiwaja!

„Ruchome i nieruchome światy są niczym innym jak tylko przejawem Jego subtelnej postaci. Jest On tym, z którego łaski światy te znikają, Najwyższym Brahmanem – jedynym bytem.
Temu, Dakszinamurtiemu, Najwyższej Istocie,
wcielonej w osobę łagodnego guru, składam moje uniżone pokłony”.
Dakszinamurti Stotram, Adi Śankaraćarja