Aktualności

Hinduska grupa religijna oddana środowisku naturalnemu

Akash Kapur

Trzy kilometry od wsi Dhundli leży osada złożona z siedmiu glinianych chat, otoczonych uprawami prosa i soczewicy. Do chat nie doprowadzono przewodów elektrycznych czy telefonicznych. Nie widać też talerzy anten satelitarnych.
Na suchej, otwartej przestrzeni wokół kolonii – położonej na wielkiej Pustyni Thar, która stanowi zachodnią część Radźasthanu – swobodnie wędrują antylopy garna (Antilope cervicapra), oskubując krzewy z liści. Wydają się nad wyraz śmiałe, jakby w ogóle nie bały się obcych.

Antylopy mają powód, by czuć się bezpiecznie. Kolonię tę – jak mnóstwo innych na tej surowej ziemi – zamieszkuje społeczność Bishnoi, znana z szacunku i chronienia przyrody.

Społeczność Bishnoi bywa określana mianem plemienia, ale w istocie jest to grupa religijna w obrębie hinduizmu. Została ona założona w XIV wieku, kiedy pewien święty sformułował 29 reguł dla swych zwolenników. „Bis” oznacza w lokalnym dialekcie „20”, a „noi” – „9”. Liczbę społeczności określa się na 600 tysięcy osób, zamieszkujących północne i środkowe Indie.

Wiele reguł Bishnoi zachęca do zachowania równowagi między człowiekiem a przyrodą. Są wśród nich zasady niejedzenia mięsa, nie ścinania zdrowych drzew i zachęta do kierowania się współczuciem wobec wszystkich żywych istot.
Bishnoi są zadedykowanymi ekologami, ludźmi przyjaznymi, gościnnymi i radosnymi. Ale jeśli chodzi o ochronę przyrody, zamieniają się w prawdziwych wojowników. Bishnoi z okolic Dhundli nie raz chwytali za broń, by przegonić kłusowników.
Ich etyka ekologiczna jest czymś wyjątkowym w Indiach, gdzie środowisko jest często poświęcane na ołtarzu wzrostu gospodarczego. W całym kraju kurczą się lasy i lodowce, rośnie zanieczyszczenie powietrza, wody i gleby, niszczona jest przyroda wybrzeża.
Niedawny raport Banku Światowego wskazuje, że ratowanie środowiska naturalnego będzie kolejnym wielkim wyzwaniem dla rozwijających się Indii.

Postanowiłem odwiedzić kolonię Bishnoi koło Dhundli, ponieważ chciałem sprawdzić czy ich sposób życia oferuje model życia w równowadze ze środowiskiem. Historycznie, świadomość ekologiczna była często głoszona w Indiach przez oddolne ruchy obywatelskie.

Narodziny współczesnego indyjskiego ruchu ochrony środowiska przypisuje się często ruchowi Chipko, spontanicznemu protestowi chłopów w latach 70. przeciwko wyrębowi ich lasów w Himalajach.

Nie tak dawno uwagę na koszt, jaki środowisko płaci za rozwój ekonomiczny, podniosły liczne plemiona niezadowolone z ekspansji górnictwa i przemysłu na ich terenach.

Czy zatem Bishnoi mogliby nauczyć resztę kraju o życiu w harmonii z naturą?
Moimi przewodnikami po osadzie, którzy pokazali mi na czym polega życie wedle 29 reguł Bishnoi, byli Sajjan Bishnoi, 75. letni patriarcha społeczności, i jego syn, Khiyaram Bishnoi. Usiedliśmy pod liściastym drzewem nimbu, a oni opowiedzieli mi o wysiłkach społeczności, by żyć w zgodzie z przyrodą.

Nikt wśród lokalnych Bishnoi nie je mięsa. Nikt nie korzysta z elektryczności. Używają pojazdów z napędem spalinowym tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Khiyaram Bishnoi pokazał strzechy, tworzące dachy ich domów. Do ich budowy używali tylko roślin, które nie nadawały się na pokarm dla zwierząt.
Powiedział mi także, że Bishnoi starają się ograniczyć zużycie plastiku. Dzięki temu otoczenie było czyste, wolne od plastikowych śmieci, które są plagą w indyjskich miastach i wsiach.
Khiyaram powiedział, że plastik szkodzi środowisku. Zalega w żołądkach zwierząt, a nierzadko je dusi.

Byłem pod wrażeniem ich podejścia do środowiska. Uświadomiłem sobie także, że ich wierność pradawnemu modelowi życia, była heroicznym wyczynem w sytuacji ciągłego naporu nowoczesności.

Sajjan Bishnoi opowiedział mi o swoim drugim synu, który pracował w kopalni, położonej daleko stąd. Kiedy spytałem go, czy jest świadomy zniszczeń, jakie powodują kopalnie w środowisku, skrzywił się i przyznał: „Musi tam pracować dla pieniędzy”.

Sajjan zdawał sobie sprawę z upadku rolnictwa – zmniejszenia plonów, skażenia wody. Niegdyś cała społeczność utrzymywała się z roli, ale w ostatnich dziesięcioleciach wielu Bhishnoi przeprowadziło się do miast.
Kiedy siedziałem w tym spokojnym, sielskim i pod wieloma względami inspirującym miejscu, odniosłem wrażenie, że jestem na wyspie. Podziwiałem sposób życia Bishnoi, ale zastanawiałem się, jak długo uda się im go utrzymać. Czułem, że świat wokół nich się zamyka, wydzierając wyspie coraz więcej ziemi.

Kobieta Bishnoi karmi osieroconą sarnę.

Ojciec i syn opowiadali o nowej generacji Bishnoi, która zamieszkała w miastach. Według nich, to pokolenie zatraciło się we współczesnym życiu. Wielu popadło w pijaństwo, może nawet zaczęło jeść mięso.
„Indie rozwijają się coraz bardziej” – powiedział Khiyaram. „Ludzie tacy jak my są mniej wykształceni, nasze dzieci wyjadą do miast, a nasze 29 zasad pójdzie w odstawkę”.
Syn oprowadził mnie po osiedlu. Pokazał mi małe chaty, w których mieszkali, gliniane misy, w których gotowali. Cała kolonia emanowała prostotą, która chwytała za serce.
Khiyaram przyznał, że sam też kiedyś pracował w mieście, ale było mu trudno. Nienawidził brudu i tłumów, lecz nie miał wyboru. Musiał jakoś utrzymać rodzinę.
Złożyłem dłonie i podziękowałem za oprowadzenie. Życzyłem mu powodzenia i powiedziałem, że czekają go i jego bliskich ciężkie czasy.
„Tak, ciężkie czasy” – potwierdził i uśmiechnął się. „Ciężkie czasy, ale dobre życie”.

Oceń tekst 1 2 3 4 5 6
Średnia ocena: 4/6 (4 głosów)

Dodaj tekst do ulubionych

Komentarze do tekstu Hinduska grupa religijna oddana środowisku naturalnemu

Komentarzy: 0

Dodaj komentarz